Strona główna
Poniższy tekst został skopiowany z wiadomości pochodzącej z listy dyskusyjnej pl.misc.paranauki.

(Nowiny Jeleniogórskie, 10.09.2002)

A jednak geniusz!

Wymyślił bezpieczny zderzak. Urządzenie pozwala uniknąć katastrofalnych skutków działania sił bezwładności np. podczas kraks samochodowych. Ale to tylko jedno z możliwych zastosowań. Mówił o rewolucyjnych odkryciach w dziedzinie fizyki. Pasjonat - amator, bez naukowego autorytetu i środowiskowego poważania. Do tego zwyczajny człowiek, swój chłop z jakichś tam maleńkich Kowar.

Po czterech latach zmagań stało się. Niewiarygodne odkrycie Lucjana Łągiewki zostało naukowo potwierdzone! Wyniki precyzyjnych pomiarów rozwiały wątpliwości. Naukowcy o wielkim autorytecie mówią o przełomowym wydarzeniu i historycznym znaczeniu autora odkrycia, którego nie dokonano przez setki lat.

Lucjan Łągiewka całe swe dorosłe życie poświęcił fizyce. Długo rozważał, liczył, zapisywał tony papieru. Po ponad trzydziestu latach pracy odważył się pokazać światu efekty swoich poszukiwań. Zbudował model zderzaka wykorzystującego jego odkrycie. Gdy ten zadziałał, większe urządzenie zamontował na stadionie w Kowarach, przygotował starego "malucha" i 21 listopada 1998 roku zaprosił kogo się dało na pokaz swojego wynalazku. Rozpędzone do około 50 km na godzinę auto (z kierowcą za kierownicą!) kilkakrotnie uderzało w konstrukcję. I z konfrontacji tej wychodziło bez szwanku. Wtedy zaczął się szum i pierwsze głośne komentarze. Głos zabierali i przyjaciele, pełni wiary entuzjaści, i sceptycy. Tych drugich było znacznie więcej. Złośliwi w najlepszym razie upatrywali w Lucjanie dziwaka niespełna rozumu, w najgorszym zaś sugestywnego naciągacza.

Nie dał jednak za wygraną. Chętnie rozmawiał z dziennikarzami. Starał się zdobyć jak najwięcej rozgłosu. Wszystko po to, by wreszcie ktoś poważnie zainteresował się jego pracą. Coś drgnęło, zaczęły się Lucjanem interesować różne znaczące firmy, do jego domu stukać zaczęli poważni goście, głównie ze świata biznesu. Nie sposób dziwić się, że jego osiągnięciami zainteresował się przemysł motoryzacyjny. Ale wówczas pojawiły się też bolesne słowa. W odpowiedzi na zakwestionowanie newtonowskich praw fizyki w naukowy świat wstrzelono opinię o jego, ponoć, bardziej teatralnych niż naukowych talentach...

Przeżył to okropnie, ale nie przestawał walczyć o siebie. Postanowił stworzyć kolejny, przemawiający do wyobraźni prototyp urządzenia. Swój wynalazek zamontował w samochodzie, który udało mu się zdobyć za sprawą przyjaciół. Jeździł i przekonywał. Ale w tym samym niemal czasie wybuchła kolejna bomba, która rozpętała innego rodzaju burzę nad głową Lucjana.

Lucjan miał kilku życzliwych znajomych i przyjaciół. Dzięki ich pomocy mógł realizować swoje marzenia. Gdzieś po drodze spotkał też młodego człowieka, który żywo zainteresował się jego pracą. Wyłożył pieniądze na potrzebne prace nad eksperymentem i zbudowanie prototypu urządzenia, które Lucjan chciał pokazać światu. Osobiście zaangażował się też w prace. Jeździł, załatwiał. I, co podkreśla Lucjan, nie miał przecież żadnej gwarancji, że cokolwiek z tego wyjdzie. Jednak dobroczyńca Lucjana okazał się gangsterem i to mocno postawionym w zgorzeleckim półświatku. Człowieka aresztowano i skazano. Trafił za kratki z 25-letnim wyrokiem.

- Dla mnie to wspaniały człowiek, dobroczyńca, ktoś, bez kogo wówczas bym sobie nie poradził. Gdyby nie Jarek, nie byłoby pokazów. Nie byłoby nic - opowiada Lucjan z przejęciem. O swoim sponsorze mówi tylko dobrze. Z całego serca starałem się mu jakoś pomóc i nadal będę pomagał, jak tylko to możliwe.

Nastał bolesny czas. Po pierwsze, policyjne dochodzenie, które jak grom z jasnego nieba spadło na Lucjana i jego bliskich. To mało przyjemne przeżycie, z którego wyszli jednak obronną ręką. Nie mieli przecież nic wspólnego z jakimkolwiek przestępczym procederem.

Ale to nie był koniec. Brukowe pisma obrzuciły błotem Lucjana. Sugerowano nawet, że wynalazczy warsztat Lucjana to pralnia mafijnych pieniędzy...

O tym, że nastąpił wielki przełom w życiu Lucjana Łągiewki, świadczy też sposób, w jaki efekty jego prac potraktowali przedstawiciele rządowych agend czuwających nad rodzimym światem nauki i wykorzystywaniem jego potencjału. W ubiegłym tygodniu L. Łągiewka zaproszony został na spotkanie z kierownictwem Komitetu Badań Naukowych. Szczegółowe ustalenia, jakie zapadły podczas rozmów, objęte zostały ścisłą tajemnicą. Podjęto też decyzję o pełnej kontroli nad kontaktami z mediami w tej sprawie. Oficjalnie mówi się o potrzebie wyciszenia zamieszania w tej sprawie, wygaszenia sensacji i spokoju potrzebnego do prowadzenia dalszych prac naukowych. Waldemar Piskorz, delegowany przez KBN do reprezentowania L. Łągiewki w kontaktach z mediami, ogranicza się jedynie do prostego komentarza:

- Właśnie nastał odpowiedni czas i miejsce dla pana Lucjana w świecie nauki. Właściwi ludzie się nim zajęli i czuwają nad odpowiednim poprowadzeniem dalszych prac i ich właściwym wykorzystaniem. Nie uchylamy się od kontaktów z mediami. Stawiamy jednak na wielką ostrożność w tej kwestii. W historii naszego kraju zbyt wiele było już spraw i cennych myśli, które zostały bezpowrotnie stracone, roztrwonione. Najbliższe lata pokażą, jak cenna jest praca L. Łągiewki dla nas.

Moi rozmówcy są zdania, że absolutnie nie jest za późno na ochronę informacji związanych ze szczegółowymi wynikami prac kowarskiego odkrywcy. To, co najważniejsze, wciąż pozostaje tajemnicą. O jej randze świadczyć może fakt, że z publikacji w internecie szybko wycofano obszerne fragmenty teoretycznych opracowań L. Łągiewki zatytułowanych "Energetyczna Natura Mechaniki".

Oficjalnie wiadomo, że L. łągiewce i prof. S. Gumule zaproponowano udział w programie badawczym "Eureka", w którym uczestniczyć mają naukowcy z Polski i Unii Europejskiej. Chodzi o wdrożenie do seryjnej produkcji dynamicznego zderzaka. Ciekawe, że taką samą nazwę "Eureka" nosi założona przed dwoma laty przez L. Łągiewkę Fundacja Naukowa, której celem jest gromadzenie środków na prace naukowe związane z odkryciami kowarskiego fizyka.

Tekst i zdjęcie: Daniel Antosik

* * *

Lucjan Łągiewka - 53 lata. Żona Elżbieta i dwóch synów Krzysztof - 30 lat i Przemysław - 21. Starszy syn mieszka w Kowarach, Przemysław jest studentem drugiego roku Wydziału Energii i Paliw krakowskiej AGH. Choć wcześniej nie miał podobnych zainteresowań, dziś orzeł z fizyki i mechaniki. Na starcie nauki więcej kłopotów i wrogów przysporzyła mu aktywność ojca... Stan posiadania rodziny nie zmienia się od lat. Mieszkanie na piętrze starego budynku z dala od centrum Kowar. Ten sam groźny pies i stary osobowy mercedes. Ten sam, który jeszcze niedawno służył do testów wynalazków Lucjana. W swoim dorobku konstruktorskim L. Łągiewka ma aktualnie "chyba" osiem (sam nie pamięta dokładnie, ile) patentów, zarejestrowanych już kilka lat temu. Liczba ta może się jednak niedługo gwałtownie i istotnie zwiększyć. A to za sprawą sztabu ludzi, którzy teraz już pracują także nad prawnym zabezpieczeniem dorobku Lucjana. Nie uważa się za geniusza - raczej za farciarza. Podkreśla, że nic nowego nie wymyślił. Odkrył coś nowego dla ludzi, zaskakującego, bo sięgnął tam, gdzie nikt dotąd nie próbował sięgać. (nj)