Strona główna

Przedmowa

Wszystko było i jest gotowe, czeka tylko na zetknięcie z gotowym umysłem
Shakespeare

Z Lucjanem spotkałem się w lipcu 1999 roku. Postanowiliśmy razem z moją żoną Liliane spędzić wakacje w Polsce. W drodze z Fleurines do Czeladzi zatrzymaliśmy się na noc w Kowarach.

Kilka dni przed wyjazdem z Francji mój brat Henryk przysłał mi list, w którym informował mnie o istnieniu zderzaka samochodowego umożliwiającego uderzanie małym Fiatem w mur z prędkościami w granicach 50 km/h.

Upływa prawie dwadzieścia lat, jak pracuję we Francji w Ośrodku Badawczo Rozwojowym w Senlis nad zagadnieniami dynamiki, więc nie mogłem opuścić możliwości zaistnienia takiej sytuacji.

Według moich wstępnych obliczeń, kierowca bez zapiętych pasów powinien zginąć na miejscu, a samochód mógłby uczynić to tylko raz przed ostatnią swoją podróżą na złomowisko.

Zanim poznałem Lucjana spotkałem jego syna Krzysztofa, kierowcę i mechanika pomagającego ojcu w jego pracach badawczych. Krzysztof podczas wszystkich prób nie odniósł żadnych ran i potwierdził, że uderzał w mur wielokrotnie. Twierdził też, że w czasie zderzenia z murem przeciążenia działające na kierowe były minimalne.

Przekraczając granicę wiedziałem, że jestem w innym kraju, ale przecież ciągle jeszcze na tej samej planecie, coś tutaj mi nie pasowało.

Kiedy spotkałem Lucjana on na samym wstępie poprosił mnie, abym dla łatwiejszego zrozumienia jego fizyki zapomniał wszystko czego nauczyłem się na uczelni, lub w pracy zawodowej. Ujęła mnie jego bezpardonowość, oraz bezpośredniość, to nie był przeciętny mieszkaniec mojej ojczyzny.

Kiedy Lucjan w swoim bardzo skromnym mieszkaniu pokazał mi prawie wszystkie skonstruowane i wykonane przez niego modele wprawił mnie w stan pełnego podziwu. Jakość techniczna modeli i ich wykonanie były dowodem wielkiej technicznej kultury, ten człowiek nie mógł zainwestować tyle wysiłku na próżno, to wydawało mi się wtedy mało prawdopodobne.

Rozstaliśmy się w przyjaźni, Lucjan nie sprzeciwiał się pomysłowi, aby lokomotywka (najbardziej znany z programu telewizyjnego model) znalazła się we Francji i została poddana pomiarom.

Pomiary w moim Ośrodku wykonane przez doktora Jana Brzezińskiego, absolwenta Politechniki Warszawskiej i mojego kolegi, wprowadziły mnie w stan zdumienia. Robiliśmy wielokrotnie próby przy użyciu najbardziej profesjonalnej aparatury i to co otrzymaliśmy w postaci bardzo precyzyjnie wykonanych. pomiarów okazało się być nie do przyjęcia. Całkując dwukrotnie otrzymane przyspieszenia otrzymywałem drogę hamowania wielokrotnie dłuższą od mierzonej. Wyniki schowałem do szuflady, nie można było dyskutować na ten temat bez narażania się na śmieszność, lokomotywka nie spełniała praw naszej czasoprzestrzeni. Nie mogłem wytłumaczyć sobie pomiarowo otrzymanych wyników w ramach mojej wiedzy, postanowiłem czekać.

Z Lucjanem utrzymywałem ciągły kontakt telefoniczny. Lucjan przesyłał mi obfitą korespondencję dotyczącą jego prób i doświadczeń. Pamiętam, niemożność zrozumienia wtedy przeprowadzanych eksperymentów bardzo mnie irytowała, nie wiadomo było od czego należałoby zacząć.

Aby lepiej zrozumieć, o co tu chodzi, Lucjan jak mógł tak mi na odległość pomagał, raz w rozmowie telefonicznej zaproponował mi doświadczenie z dwoma wahadłami i obrotową poprzeczką. Natychmiast kupiłem dwie identyczne kule i zacząłem przeprowadzać doświadczenia w mojej piwnicy. To był prawdziwy cud, zasada zachowania pędu, jedna z największych w klasycznej mechanice zasad kompletnie zawiodła. W zapisie wektorowym pęd po zderzeniu był równy zeru, a powinien być równy masie jednej z kul pomnożonej przez jej prędkość.

Kontaktuję się z profesorem Politechniki Warszawskiej Zbigniewem Paturskim, moim starym przyjacielem z lat studiów na MELu. Zbyszek przysyła mi prawie natychmiast klasyczne rozwiązanie dotyczące problemu poprzeczki, które zdecydowanie różni się od doświadczalnych wyników. Moje zrealizowane w piwnicy doświadczenie uważa za niewiarygodne.

Jedno jest pewne, Lucjan się nie myli, ale co z tego? Żadne próby zrozumienia rezultatów w ramach istniejących praw się nie powodzą. Zasada zachowania pędu skupia moją uwagę, dyskusje w moim ośrodku o energetycznym podejściu do akustyki, dają mi dużo do myślenia, a gdyby zastosować to samo podejście w mechanice? Lucjan walczy w Kowarach ze swoimi hamulcami, problemów nie brakuje, przesyła od czasu do czasu korespondencję.

W marcu dostaję kilka listów, z których wynika doświadczalnie, że energia w prostych zderzeniach rozkłada się odwrotnie proporcjonalnie do mas. Widzę też, że Lucjan często oblicza drogi posługując się energią. Wiem że jesteśmy już bardzo blisko od zrozumienia całego problemu.

Podnosząc do kwadratu klasyczne równanie pędu

m1V1 = m2V2

możemy także otrzymać informacje o rozkładzie energii odwrotnie proporcjonalnym do mas, co mnie pozytywnie nastawiło do funkcji, którą tak na prawdę pełni energia w naturze.

Wpadam na pomysł zrezygnowania z równań pędowych, a postanawiam skoncentrować uwagę na w końcu starych i znanych procesach, lecz ze szczególnym uwzględnieniem energii. Pomysłem jestem zachwycony, spostrzegam, że to nie pędy powinny być użyte do opisu praw natury, lecz ich kwadraty. Wychodząc od kwadratów pędów mam teraz dwa rozwiązania różniące się znakiem. Sprawdzam tą ideę na kilka prostych przykładach, to działa. Stosuję prawo podziału energii do problemu poprzeczki, działa. Dzwonię do Lucjana, po trzech dniach Lucjan jest w Paryżu.

Tak powstała ta skromna praca, wstęp do nowej mechaniki na nowe tysiąclecie. Zdajemy sobie sprawę, że nie jest ona doskonała. Najpiękniejsze w tym jest to, że ona jest. Fizyka oparta wyłącznie na energii, jakież to piękne w swej prostocie. Idea mechaniki energetycznej wydaje się nam być urzekająca. To tylko dzięki takiemu spojrzeniu na otaczający nas świat będziemy mogli w niedalekiej przyszłości wiele działów fizyki połączyć w jeden, stworzyć universalną fizykę dla mikro, oraz makroświata.

Wierzę dzisiaj mocno że trud ten nie pójdzie na marne. Ty nieznany mi dzisiaj czytelniku też możesz mieć w tym swój skromny jak każdy z nas udział, pamiętaj o tym.

Zygmunt Górski